Kaziuki w Wilnie w 2018 r.

 

Kaziuki w Wilnie w 2018 r.

Bilety lotnicze na marcowy weekend na Litwie kupiłem odpowiednio wcześniej przez co były, jak to się często zdarza, tanie. Potem ogarnąłem nocleg, a następnie dowiedziałem się, że akurat w te dni odbędą się w Wilnie słynne Kaziuki.

Byłem z moim przyjacielem Lesiem i mogliśmy się w końcu nagadać na każdy temat i trochę pozwiedzać. W zeszłym roku mniej więcej w tym samym czasie byliśmy w Kijowie i porównując te dwie stolice, to Kijów wypadał wizerunkowo lepiej (nie wiem jak teraz wygląda po bombardowaniach ruskich bandytów). Wilno było trochę bardziej zaniedbane, bo zdarzały się obdrapane kamienice i mury, a co jakiś czas straszył kościół w kompletnej ruinie. Ale to zupełnie inna część świata a i tutejsza architektura przypomina bardziej tą z krajów skandynawskich, gdzie dominują niskie, drewniane budynki.

Nie sposób było też przejść obojętnie obok słynnego muralu przedstawiającego Putina i Trumpa w lubieżnym uścisku. 

Na początku, zaraz po wylądowaniu, zrobiliśmy sobie wycieczkę do Troków. Tu wrażenia wizualne lepsze, bo widać, że ta atrakcja turystyczna jest zadbana. Mnóstwo tu knajpek i pensjonatów prowadzonych przez Karaimów (wyznawców odłamu judaizmu opartemu na pięcioksięgu Mojżesza). Ładny jest również zamek na wyspie i miłe wrażenie robi otaczająca go infrastruktura. Jemy tu po karaimskim kibinie i przepijamy miejscową rudą wódą. Pogoda pokazała, że jest jeszcze kalendarzowa zima i było sporo śniegu a co za tym idzie rozgrzewanie się berbeluchą było jak najbardziej wskazane.








Po zaliczeniu Troków wracamy do Wilna Tam zrzucamy rzeczy do hostelu i idziemy zwiedzać starówkę oraz zobaczyć początek Kaziuków (festiwalo-festyno-jarmarku na cześć św. Kazimierza, jednego z patronów Litwy). Zwiedzamy oczywiście Ostrą Bramę i inne 100% must see w Wilnie. Fajne są również same Kaziuki. Na straganach jest rękodzieło i produkty spożywcze nie tylko z Litwy, ale też z innych krajów (widzieliśmy spory akcent Polski - kilkanaście stoisk, Gruzji-kilkanaście stoisk, Białorusi - kilkanaście stoisk, ale też po kilka z Francji, Grecji, Azerbejdżanu i innych krajów). Wszystkiego można spróbować (łącznie ze strzałem z procy) i naprawdę pozostają w pamięci ciekawe smaki (litewski chleb z szafranem np.). Do tego fajna, jarmarczna atmosfera i brak typowej np. dla polskich promenad wszechogarniającej chińszczyzny.






Po zwiedzaniu trafiamy do restauracji, gdzie stołują się miejscowi i jest to mistrzostwo świata dla podniebienia (bar Budulia przy Ostrej Bramie). Jest tu najlepsza na świecie zupa zwana Ćenachai - koszt 3,20 euro, gdzie w glinianym naczyniu ułożone są warstwami i zapieczone tworząc zupę - wieprzowina, papryka, cebula, cukinia, ziemniaki i sos pomidorowo-czosnkowy. Inne dania też dobre, w tym cepeliny. Szkoda, że, według info z internetów, obecnie miejsce to jest „zamknięte na stałe”. Potem jeszcze nocny spacer a na wieczór robimy 0,7 miejscowej wódeczki w hotelu. 

Na następny dzień wstaliśmy na delikatnym kacu, potem śniadanko w hostelu i ruszamy zwiedzić cmentarz na Rosie. Cmentarz zadbany i od samego rana tłumy wycieczek autokarowych z Polakami (jak porównywałem w necie wcześniej ile taka wycieczka weekendowa na Kaziuki do Wilna kosztuje to stwierdziłem, że mnie na nią nie było by stać - tak z 4 razy tyle co wydaliśmy na samolot i hotel). 


Pogoda niestety po porannej chwili ze słońcem zaczyna się pieprzyć. Zaczyna padać śnieg i robi się przeraźliwie zimno. Przy kaziukowym straganie kupujemy żeby się rozgrzać po, gotowanym w kotle na wolnym ogniu, piwie. I było to najohydniejsze piwo jakie piłem w życiu, choć funkcję swoją spełniło i nas trochę rozgrzało. 





Potem co trochę wchodziliśmy a to do kawiarni a to do sklepu, żeby się trochę rozgrzać, bo zimno było strasznie. Trochę pozwiedzaliśmy, trochę powłóczyliśmy się po straganach i festynach (nawet mnie porwały do tańca dwie Litwinki w ludowych strojach i było przy tym mnóstwo śmiechu). 


Ale żeby zobaczyć „a co tam jest” dość dokładnie, to włóczymy się też w okolicy republiki artystów i poetów czyli Uzupisie (Zarzeczu). Nie wiem czy to Tuwim w swoim utworze „do generałów” fragmentem „nie znajdziecie na żadnej z map tajemniczej ojczyzny poetów” zachęcił mnie do poszukiwań tejże kryjówki, czy to, że słyszałem o tym słynnym miejscu już wcześniej, spowodowało, że skierowaliśmy swoje kroki tam właśnie. Mieszkańcy tej enklawy już w 1997 r.  ogłosili niezależność, tworząc Republikę Zarzecza, która posiada własną konstytucję, flagę i hymn. Konstytucja ma 38 punktów i wywieszona w wielu językach zawiera bardzo fajne przesłanie dla wszystkich, gdzie prawo do szczęścia jest zaraz obok prawa do bycia nieszczęśliwym. Ja tam wybieram bycie szczęśliwym.

Oto zawarta w 38 punktach ustawa zasadnicza Republiki Zarzecza:

  1. Człowiek ma prawo mieszkać obok Wilenki, a Wilenka płynąć obok człowieka.
  2. Człowiek ma prawo do gorącej wody, ogrzewania w zimie i do dachu z dachówki.
  3. Człowiek ma prawo umrzeć, lecz nie jest to jego obowiązkiem.
  4. Człowiek ma prawo się mylić.
  5. Człowiek ma prawo być niepowtarzalnym.
  6. Człowiek ma prawo kochać.
  7. Człowiek ma prawo być niekochanym, aczkolwiek niekoniecznie.
  8. Człowiek ma prawo być nieznaczący i nieznany.
  9. Człowiek ma prawo do leniuchowania i nicnierobienia.
  10. Człowiek ma prawo kochać kota i opiekować się nim.
  11. Człowiek ma prawo opiekować się psem, dopóki śmierć jednego z nich nie zabierze.
  12. Pies ma prawo być psem.
  13. Kot nie musi kochać swojego gospodarza, ale w trudnej chwili powinien mu pomóc.
  14. Człowiek ma prawo czasami nie wiedzieć, czy ma obowiązki.
  15. Człowiek ma prawo wątpić, ale nie jest to jego obowiązek.
  16. Człowiek ma prawo być szczęśliwy.
  17. Człowiek ma prawo być nieszczęśliwy.
  18. Człowiek ma prawo milczeć.
  19. Człowiek ma prawo wierzyć.
  20. Człowiek nie ma prawa do przemocy.
  21. Człowiek ma prawo pojmować swą marność i wzniosłość.
  22. Człowiek nie ma prawa porywać się na wieczność.
  23. Człowiek ma prawo rozumieć.
  24. Człowiek ma prawo nic nie rozumieć.
  25. Człowiek ma prawo przynależeć do różnych narodowości.
  26. Człowiek ma prawo obchodzić swoje urodziny albo ich nie obchodzić.
  27. Człowiek powinien pamiętać swoje imię.
  28. Człowiek może dzielić się tym, co ma.
  29. Człowiek nie może dzielić się tym, czego nie ma.
  30. Człowiek ma prawo mieć braci, siostry i rodziców.
  31. Człowiek może być wolny.
  32. Człowiek jest odpowiedzialny za swoją wolność.
  33. Człowiek ma prawo płakać.
  34. Człowiek ma prawo być niezrozumianym.
  35. Człowiek nie ma prawa przenieść swojej winy na innego.
  36. Człowiek ma prawo do prywatności.
  37. Człowiek ma prawo nie mieć żadnych praw.
  38. Człowiek ma prawo się nie lękać.

Na moście granicznym do ojczyzny poetów jest jednak tak zimno, że od razu chowamy się w najbliższej kawiarni. Po pokręcaniu się w wielu zakamarkach tej artystycznej enklawy zobaczyliśmy kilka instalacji, które jednak nas nie wprawiły w jakiś mega zachwyt, ale pewnie lepiej by się tu szwendało letnią porą. Jedyną spektakularną akcją, którą pomimo upływu 7 lat od tej eskapady, nadal mamy z Lesiem przed oczami, było namalowanie palcem na świeżo spadniętym śniegu, przez jakiegoś performera, kilkuset siusiaków. Kutasy były absolutnie wszędzie opanowując całą republikę.




Na wieczór wyskakujemy do knajpy położonej najbliżej naszego hostelu, a na następny dzień powrót do domu (jak dobrze, że jeszcze trochę niedzieli zostało).

Na koniec spróbuje obalić stereotyp panujący w tym czasie w sieci jakoby Litwini nienawidzili Polaków. Bujda na resorach, nic takiego nas nie spotkało, a wszyscy miejscowi byli mili, życzliwi i serdeczni. Pewnie są i u nich jednostki patologiczne, tak jak i u nas np. fanatycy typka o nazwisku Bąkiewicz, które nienawidzą wszystkich i wszystkiego, w tym najbardziej sąsiada i to zarówno takiego zza ściany, jak i takiego zza granicy. Na szczęście jest to chyba margines. Tu warto zacytować piękne słowa naszego astronauty Sławosza Uznańskiego-Wiśniewskiego: Kiedy wygląda się przez okno Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, nie widać granic ani państw – widać jedną, piękną planetę z delikatną atmosferą (o świecie bez granic śpiewał wcześniej Lennon, ale niektórych bardzo boli ten utwór). Mądrego to miło posłuchać, szczególnie w czasach panującej głupoty i ogromnych mocy ciemności siejących nienawiść, a taki Błaszczak np. jakiś czas temu wybełkotał z siebie bzdurę, że na zachodzie Europy to kobiety nie wychodzą wcale po zmroku z domów, bo się boją. Ja tam spotykałem Panie po zmroku na tym zgniłym (według Partii Złodziei) zachodzie codziennie, ale może nie patrzę na świat zgodnie z linią tej partii. Podróżować jak najbardziej jest warto, i to zarówno do swoich sąsiadów, jak i w dalekie kraje, bo można w ten sposób prosto obalić bełkot miernot politycznych, których jedynym celem jest sianie strachu i zbijanie na tym kapitału politycznego.

Miasto Wilno, jak i Litwa jak najbardziej warte są zobaczenia i poszwendania, ale następnym razem wybiorę się tam latem (trochę wyprzedzę: znowu ludzie tu będą mili, pomocni i serdeczni 😊).


<<<<< poprzedni wpis



 













 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Maroko 2017

La Palma styczeń 2018 rok.