Posty

Wyświetlanie postów z styczeń, 2021

Tybinga 2008

Obraz
  Tybinga 2008 Jakoś na wiosnę roku 2008 dostaliśmy zaproszenie na komunię od Moniki, siostry ciotecznej mojej żony, gdzie komunistą był jej syn. Impreza w gronie rodzinnym odbywała się w Tybindze w Niemczech, w Badenii-Wirtembergii. Ucieszyliśmy się na taką wiadomość, bo po pierwsze nigdy nie byliśmy w tym rejonie, a po drugie fajnie czasem zobaczyć się z rodziną. A rodzina to trochę wyjątkowa, bo jest mąż-ojciec Włoch i matka Polka i gromadka 4 dzieci ( poza najstarszą córką urodzonych tutaj). Lot tanimi liniami (Germanwings) zarezerwowałem z wyprzedzeniem i przez to nie był to jakiś astronomiczny koszt. Mieliśmy tylko małą obawę jak to zniesie mieszkająca wtedy w brzuchu mojej żony, nasza córka Amelka. Lecieliśmy do Stuttgartu skąd Monika nas odebrała samochodem, bo do Tybingi jest jeszcze kawałek drogi. Na miejscu pomimo teoretycznie obowiązującej wiosny było cholernie zimno i czasami zacinał deszcz ze śniegiem, a czasem sam śnieg. Mimo tego, że głównym celem naszego wyjazd

Rok 2007 Pierwszy raz wczasy all inclusive na Rodos czyli 5 kg do przodu

Obraz
Rok 2007 Pierwszy raz wczasy all inclusive na Rodos czyli 5 kg do przodu Po kilku latach przerwy i korzystaniu głównie z uroków polskiej przyrody ( i lodowatego Bałtyku) postanowiliśmy z żoną wygrzać się nad Morzem Śródziemnym. Wybór padł na Rodos, a że korzystnie wyglądała opcja all inclusive, to po raz pierwszy skorzystaliśmy z takiej formy wypoczynku. Zapakowaliśmy z sobą od niczego parówki dla dziecka (bo to pięciolatek- niejadek i tylko to wcina co zna i jest sprawdzone). Jak dla mnie ogrom różnorodnego jedzenia był jak najbardziej OK, z tym że wiązał się z tym jeden poważny minus. Wspomagając się drinkami Cuba Libre, rodyjską brandy oraz lokalnym piwem i dobrą lokalną kuchnią, po zważeniu się po powrocie pobiłem swój życiowy rekord i osiągnąłem 95 kg wagi (na szczęście zrzuciłem to później i nigdy się już nie przekroczyłem 90 kg, a dopiero aktualnie panująca zaraza sprawia, że orbituję niebezpiecznie blisko tej dziewięćdziesiątki!). Na stołówce jednak wywoływaliśmy parówka

Pierwszy lot tanimi liniami lotniczymi, czyli wypad do Pragi w październiku 2005 r.

Obraz
  Pierwszy lot tanimi liniami lotniczymi, czyli wypad do Pragi w październiku 2005 r. W roku 2005 zapragnąłem znowu gdzieś polecieć, bo jak mówili bohaterowie filmu „Wniebowzięci” człowiek musi sobie od czasu do czasu polatać. Wybór padł na czeską Pragę, bo tam latała nasza rodzima firma lotnicza o nazwie Centralwings i oferowała przelot za cenę 45 zł., tak  więc trzeba było przetrzeć szlak i zobaczyć jak się „je” te tanie linie. Miasto i jego zabytki miałem obcykane z poprzednich, młodzieńczych wypraw, tak że mogłem robić za przewodnika dla żony, szwagierki i syna (kiedyś jak Czesi mieli jeszcze sklepy Tuzex – odpowiedniki naszych Pewexów, to za jeansami Levisa z likwidowanego, firmowego Tuzexu na starówce zjeździliśmy Pragę wzdłuż, wszerz i na ukos). Tak więc po około 3 godzinnym oczekiwaniu na opóźniony samolot (wtedy jeszcze nie płacili odszkodowań za takie opóźnienia) i krótkiej chwili lotu (szwagierka Mania była debiutantką w tym momencie w lataniu i miała jak najbardziej po

Rok 2003 – wczasy w Turcji i pierwsza podróż samolotem

Obraz
  Rok 2003 – wczasy w Turcji i pierwsza podróż samolotem W 2003 roku po zobaczeniu miniaturowego kawałka Gracji nabraliśmy ochoty na coś o podobnym klimacie, ale już nie z tak męczącą drogą dojazdową i w związku z tym zdecydowaliśmy się na wczasy samolotem. Wybraliśmy Alanye w Turcji i do tego 3 gwiazdkowy hotel (poprzedni, ze studenckiego biura żadnych gwiazdek nie miał) wraz ze śniadaniami i obiadokolacjami. Nie było drogo, ale był też jeden minus/plus – lokalizacja hotelu. Na minus bo na samym początku miejscowości i w związku z tym dużą odległością od centrum, na plus bo przez to było ciszej. Sama pierwsza podróż samolotem jak najbardziej pozytywna, ogromny dystans pokonany w błyskawicznym tempie. Plusem wczasów z biura podróży jest również bezstresowy transfer z lotniska do hotelu. Minusem jest rozwiezienie wszystkich uczestników wycieczki z danego biura przez co zajmuje on trochę czasu i transport na własną rękę potrafi być szybszy, choć nie zawsze. Hotel mieliśmy mieć zupeł

Rok 2001 – wczasy w Grecji i pierwsza zorganizowana wycieczka zagraniczna

Obraz
  Rok 2001 – wczasy w Grecji i pierwsza zorganizowana wycieczka zagraniczna W 2000 roku miałem dwa przełomy po pierwsze przeniosłem się do Warszawy a po drugie ożeniłem z moją Panią. Nie było jednak nas stać na to żeby uczcić to w jakikolwiek sposób i podróż poślubną odbyliśmy dopiero po roku. Nie był to jednak pięciogwiazdkowy hotel jak z bajki, tylko podróż autokarem do Grecji wykupiona w studenckim biurze podróży. Wczasy wykupiliśmy w lipcu 2001 roku i zaopatrzeni w kantorze w słowackie korony, węgierskie forinty i greckie drachmy ruszyliśmy nad Morze Śródziemne. Sama podróż po Polsce już była męcząca bo trzeba był zgarnąć kolejnych uczestników z rożnych miast po całym kraju. Potem Słowacja gdzie jedyny kontakt z tym krajem to było dobre piwo na stacji benzynowej. Potem Węgry z ich stolicą, gdzie mieliśmy kilkugodzinny postój. Coś tam rzuciliśmy na ząb, coś tam zobaczyliśmy i dalej w drogę przez twór zwany Federalną Republiką Jugosławii lub Nową Jugosławią. Co trochę mijaliśmy kil

Wyjazdy z kumplami czyli powiew wolności i lata dziewięćdziesiąte

Obraz
  Wyjazdy z kumplami czyli powiew wolności i  lata dziewięćdziesiąte Każdy chyba przeżywał swój własny, samodzielny (czyli bez kurateli rodziców) wyjazd na wakacje. Smakowanie tej wolności jest wyjątkowo miłe a jedynym moim zdaniem minusem takich wyjazdów były ograniczenia finansowe (w moim i większości przypadków). Czasu wszakże młody człowiek, szczególnie w okresie wakacji, ma mnóstwo. Ja też rozkoszowałem się takimi wyjazdami jak tylko się dało i jak tylko portfel pozwalał. Zaczęliśmy z kumplami od jezior/ zalewów w najbliższej okolicy naszego miejsca zamieszkania. Piękne chwile spędziliśmy na Brodach Iłżeckich, Chańczy, Sielpi czy Zalewie Sulejowskim. Potem zaczęliśmy jeździć nad Bałtyk. I zawsze było pięknie. Wolność, zabawa, pierwsze używki ale też przy okazji zwiedzanie tych miejsc. Potem pognało nas za granicę. Plusem galopującej inflacji lat dziewięćdziesiątych były ceny biletów na pociągi, które za nią nie nadążały i za cenę 2 jaboli można było dojechać np. do Pragi. Pod