Rok 2003 – wczasy w Turcji i pierwsza podróż samolotem

 

Rok 2003 – wczasy w Turcji i pierwsza podróż samolotem

W 2003 roku po zobaczeniu miniaturowego kawałka Gracji nabraliśmy ochoty na coś o podobnym klimacie, ale już nie z tak męczącą drogą dojazdową i w związku z tym zdecydowaliśmy się na wczasy samolotem. Wybraliśmy Alanye w Turcji i do tego 3 gwiazdkowy hotel (poprzedni, ze studenckiego biura żadnych gwiazdek nie miał) wraz ze śniadaniami i obiadokolacjami. Nie było drogo, ale był też jeden minus/plus – lokalizacja hotelu. Na minus bo na samym początku miejscowości i w związku z tym dużą odległością od centrum, na plus bo przez to było ciszej.

Sama pierwsza podróż samolotem jak najbardziej pozytywna, ogromny dystans pokonany w błyskawicznym tempie. Plusem wczasów z biura podróży jest również bezstresowy transfer z lotniska do hotelu. Minusem jest rozwiezienie wszystkich uczestników wycieczki z danego biura przez co zajmuje on trochę czasu i transport na własną rękę potrafi być szybszy, choć nie zawsze.

Hotel mieliśmy mieć zupełnie inny, ale z uwagi na brak miejsc zakwaterowali nas w Hotelu Yeniacun (teraz bym to pewnie w jakiś sposób reklamował, ale wtedy nam nie przeszkadzało). Pokoje czyste, ładne i przestronne, mieliśmy ogromny balkon z widokiem na basen. Basen za to trochę mały, ale z fajnymi widokami bo kąpały się w nim toples młode Dunki. Posiłki niczego sobie, tylko napoje do nich były dodatkowo płatne, bo zakupiliśmy pakiet HB. Za to okolica była wspaniała. Blisko do pięknej plaży i cudowną temperaturą wody. Była też fajna wilgotność powietrza, bo nie odczuwaliśmy tych 40 stopni na zewnątrz tak, jak 30 stopni w Grecji gdzie było dużo duszniej.

Turcja, Alanya, Podróże

Turcja, Alanya, Podróże

Turcja, Alanya, Podróże

Turcja to też kraj islamski( fakt że to trochę taka wersja light Islamu gdzie wszyscy miejscowi piją piwo) i mogliśmy po raz pierwszy dotknąć tej kultury. Na pewno jest bardzo odmienna od polskiej. Po pierwsze nigdzie nie widzieliśmy żebraków, a usmarkane dzieci wyglądające na bardzo biedne miały ze sobą wagę łazienkową, na której ważyły za drobną opłatą turystów i nie było w tym żadnej nachalności. Stosunek jednak Turków do alkoholu nie był typowo islamski, bo wszyscy miejscowi pili piwo a trafił się nawet jeden właściciel knajpy, który jak się dowiedział, że jesteśmy z Polski wypił ze mną po kieliszku miejscowej wódki na pamiątkę tego, że kiedyś przed laty odwiedził nasz kraj( z tym, że ceny piwa jako trunku używanego również przez miejscowych są niskie, to już cena wódki jest kosmiczna). Odwiedziliśmy też miejscowy meczet bardzo różniący się od świątyń katolickich w Polsce, głównie za sprawą bardzo skromnego wystroju, gdzie szczytem przepychu był dywan na ścianie. Miejscowe kobiety natomiast kąpały się w Czadorach i myślę, że nie było im w tych strojach wygodnie pluskając się w morskich falach, choć pewności nie mam bo nigdy w tym sam się nie kąpałem.

Ciekawość odpowiedzi na dziecięce pytanie – a co tam jest?, powodowała też to, że podczas długich, wieczornych spacerów zaglądaliśmy w coraz to nowe zakamarki tego miasteczka i wyglądało to bardzo ładnie. Mają pięknie oświetloną nocą starówkę z murami miejskimi, fortyfikacjami, portem i mnóstwem klimatycznych knajpek. Ale było nam też trochę mało i chcieliśmy liznąć też trochę więcej i wykupiliśmy wycieczkę do słynnych wapiennych tarasów wodnych w Pammukale i sąsiadującego starożytnego Hierapolis.

Turcja, Alanya, Podróże

Turcja, Alanya, Podróże, Hierapolis

Turcja, Alanya, Podróże, Hierapolis

Wycieczka fajna, można było po raz pierwszy liznąć starożytności i choć Hierapolis słynie głównie z ogromnej nekropolii, to pierwszy raz na oczy zobaczyliśmy też rzymski amfiteatr i byliśmy pod wrażeniem wyobrażając sobie jak to funkcjonowało przed wiekami. Były tam też jakieś podobno odmładzające źródła z ciepłą wodą (gdzie ta chwila kąpieli zorganizowana była przez płatny wstęp po 15$ od osoby, wiec błyszczały tam tylko złote zęby rosyjskich letniczek a od nas z wycieczki nie połakomił się chyba nikt na odmładzanie przez moczenie). Źródła te przelewały się dalej przez wapienne tarasy tworząc magiczny widok (niestety zdjęcie tego nie oddaje bo wyszło kiepskie, ale w Internecie jest mnóstwo fotek zrobionych przez najprofesjonalniejszych fotografów. Wyglądało to rewelacyjnie i było bardzo spektakularne. Tam już nogi można było pomoczyć za darmo i też podobno było to lecznicze (choć po upływie dłuższego czasu mam wątpliwości czy to działało). Na koniec wycieczki zabrano nas do jakiegoś centrum rzemieślniczego, przed którym stało mnóstwo autokarów, czyli przemysł turystyczny pełną gębą. Centrum oferowało trochę ubrań i wyroby z onyksu. Zobaczyliśmy po raz pierwszy jak odbywa się handel w tureckim stylu gdzie w dobrym tonie jest targowanie. Kupiliśmy fajną koszulkę ze świętym Mikołajem dla syna, gdzie początkowo cena wynosiła 10$, a finalnie zapłaciliśmy za nią 3$. Kupiliśmy też kilka pamiątek. W tym miejscu widzieliśmy też Rosjanina, który nie za bardzo potrafił rozkminić o co chodzi z tym targowaniem i po spytaniu sprzedawcy o cenę szachów z onyksu zapłacił od razu podaną, wywoławczą sumę, czyli 500 $! (po negocjacjach pewnie zbił by do 100 $).

Turcja, Alanya, Podróże, Pammukale

Po powrocie zostało nam już tylko kilka dni do końca i pod sam koniec pobytu wpadliśmy w zastawianą przez miejscowych na turystów pułapkę. Obok hotelu przechadzało się dwóch miejscowych z wielbłądem dromaderem. Kręciło się obok nich kilka osób, które ostrożnie, nie zbliżając się za bardzo robili zdjęcia wielbłądowi. Miejscowi jednak namawiali na przejażdżkę. Niestety podeszliśmy za blisko i pierwsza została złapana na haczyk żona, gdzie po namowach zrobiła rundkę na wielbłądzie. Potem przyszła kolej na mnie i też załapałem się na kilka chwil na garbie egzotycznego stworzenia. Najgorsze było w chwili płacenia. Zażądali jakiejś astronomicznej kwoty, teraz już nie pamiętam ale chyba około 100$, gdzie zleciało się nie wiadomo skąd jakieś 20 podopiecznych bab, a panowie mówili, że przejażdżkami tym wielbłądem muszą wyżywić cały ten harem. Targowaliśmy się ostro, ale nawet tej stargowanej kwoty nie miałem przy sobie i musiałem się wrócić do hotelu. Nie wiem na jakiej kwocie stanęło finalnie, chyba było to 25$, nie wiem tylko czy za dwoje czy od osoby, fakt był jednak taki, że była to resztka naszych pieniędzy i z ostatniego wyjścia do restauracji nic nie wyszło, musieliśmy się zadowolić bajglami i piwem z marketu. I to by było na tyle Turcji, kiedyś tu wrócę, bo kraj ogromny i z potencjałem.

Turcja, Alanya, Podróże


 

<< poprzedni wpis          następny wpis >>




Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kijów, Przedwiośnie 2017

Wiosenny Santander 2017

Ferie na Malcie 2017