Tybinga 2008
Tybinga 2008 Jakoś na wiosnę roku 2008 dostaliśmy zaproszenie na komunię od Moniki, siostry ciotecznej mojej żony, gdzie komunistą był jej syn. Impreza w gronie rodzinnym odbywała się w Tybindze w Niemczech, w Badenii-Wirtembergii. Ucieszyliśmy się na taką wiadomość, bo po pierwsze nigdy nie byliśmy w tym rejonie, a po drugie fajnie czasem zobaczyć się z rodziną. A rodzina to trochę wyjątkowa, bo jest mąż-ojciec Włoch i matka Polka i gromadka 4 dzieci ( poza najstarszą córką urodzonych tutaj). Lot tanimi liniami (Germanwings) zarezerwowałem z wyprzedzeniem i przez to nie był to jakiś astronomiczny koszt. Mieliśmy tylko małą obawę jak to zniesie mieszkająca wtedy w brzuchu mojej żony, nasza córka Amelka. Lecieliśmy do Stuttgartu skąd Monika nas odebrała samochodem, bo do Tybingi jest jeszcze kawałek drogi. Na miejscu pomimo teoretycznie obowiązującej wiosny było cholernie zimno i czasami zacinał deszcz ze śniegiem, a czasem sam śnieg. Mimo tego, że głównym celem naszego wy...