Apulia z namiotem czerwiec 2016

Apulia z namiotem czerwiec 2016

Relacja z wyjazdu do Apulii pojawiła się już wcześniej w dziale relacje z podróży/społeczność/blogi na stronie fly4free tutaj i zamieszczę ją w niezmienionej formie i w tym miejscu, aby zachować chronologię wyjazdów i mieć też komplet wspomnień.


Bilety zakupione zaraz po tym jak loty z Warszawy do Bari pojawiły się w systemie Wizzair, czyli udało się po 75 zł za osobę za lot. Dokupiliśmy dodatkowo za 121 zł za lot 23 kg bagaż nadawany do luku, w którym w tak zwanej „ruskiej torbie” zmieściliśmy 2 duże plecaki ze sprzętem turystycznym (namioty, karimaty, śpiwory, itp.).
Wybrałem się do Apulii z 14 letnim synem oraz przyjacielem, który był z 13 letnią córką w terminie 22-26 czerwiec.
Lot dość krótki, nie całe 2 godzinki i byliśmy na miejscu. Nastawieni byliśmy raczej nisko kosztowo, więc z lotniska udaliśmy się na drugą stację metra ( z samego lotniska bilet na metro kosztuje 5 euro), a ze stacji Europa 1,10 euro, tak że różnica jest.
Po kilkunastu minutach byliśmy w centrum Bari, potem lekki posiłek z studenckiej jadłodajni (Focacceria Universitaria)
gdzie za focaccię+małe piwo w promocji wychodziło 1,70 euro ( inne dania w podobnych cenach) i można udać się na zwiedzanie starówki.
Starówka miała fajną atmosferę. Po pierwsze nie było wielu turystów o tej porze i czuliśmy się jak byśmy byli jedynymi zwiedzającymi wśród miejscowych, a po drugie czuć było atmosferę napięcia związanego z meczem Włochy – Iralandia, który odbywał się tego wieczora (oczywiście wszędzie wywieszone włoskie flagi). Starówka fajna, z klimatem i bardzo przyjemnie było się powłóczyć bez celu w ciasnych uliczkach, zaliczając co chwila jakieś zabytki z przewodnika.











Lekka regeneracja i wychodzimy ze starówki przechodząc promenadą w kierunku miejsca, które po mapie wybraliśmy na nocleg  - trawnik przy placu zabaw na plaży Pane a Pomodoro ( jak dotarliśmy na miejsce to jeden namiot już stał na tym trawniku ale około 23 się zwinął). Po drodze mijamy fajny mural ze Św. Mikołajem ćwiczącym yogę i mamy fajny widok na zachodzące nad starówką słońce.




Pobudka około 5 rano został trochę wymuszona tym, że do namiotu wpuściliśmy mnóstwo komarów i właśnie nad ranem cięły okropnie. Lekkie śniadanko na plaży po czym idziemy szukać otwartej kawiarni. Znajdujemy, pijemy pyszną kawę (koszt 1,20 – 1,60 euro) i udajemy się pociągiem regionalnym za 3,20 euro do Monopoli, które ma starówkę ładniejszą niż Bari (jest jeszcze bardziej kameralna i nadal czujemy się tak, jakbyśmy byli jedynymi turystami)














Jak około 12-tej zaczynają otwierać restauracje, udajemy się na pizze, a potem zregenerowani jedziemy autobusem miejskim za 1,20 euro na Camping Santo Stefano gdzie rozkładamy nasze obozowisko na cały czas dalszego pobytu. Koszt około 10 euro od os. za dzień. Warunki nawet dobre. Za dodatkową opłatą (50 centów) można wykupić sobie ciepły prysznic, ale przy takiej pogodzie jak mieliśmy nie warto, bo ogólnodostępne prysznice były wystarczająco ciepłe. Dodatkowo otrzymujemy kluczyk do bramki, gdzie przechodzi się na kameralną przykempingową plażę. Widoczki piękne, Adriatyk na wyciągnięcie ręki, woda w morzu cieplutka, było fantastycznie.





No to popływaliśmy w morzu, regeneracja ( ja dodatkowo wyprawa do sklepu w monopoli, bo ze względu na niski sezon sklep na kempingu nie funkcjonował) i na następny dzień udajemy się na zwiedzanie już tylko z lekkimi plecaczkami. Jedziemy publiczną komunikacją, która niestety a Apulii nie kursuje z dużą częstotliwością, a informacje z internetu często rozmijają się z rzeczywistością. Z kempingu do Monopoli wyruszamy o 5 rano na piechotę (autobus miejski jeszcze nie kursuje) i po niecałej godzinie jesteśmy na Via Roma, gdzie mamy mieć autobus do Fasano. Mamy niesamowite szczęście bo łapiemy nawet wcześniejszy autobus do tej miejscowości (koszt 1,20 euro), machając ręką na środku ulicy, gdzie nie było żadnego przystanku. W Fasano przy równie dużej dawce szczęścia od razu łapiemy autobus do Locorotondo (koszt 1,20 euro i jechaliśmy polskim Solarisem), gdzie finalnie trafiamy po 20 minutach. No i jesteśmy w miasteczku, które trafiło do włoskiego rankingu top 10 najpiękniejszych małych miasteczek. Nas również oczarowało i potwierdzamy, że zasłużenie znalazło się w tym rankingu. Miejsce niesamowite i z racji tego że jesteśmy na starówce już przed godziną 8, jesteśmy tu naprawdę jedynymi turystami w tym momencie. Zaczynamy od porannej kawy w klimatycznej kawiarni a potem leniwe zwiedzanie naprawdę cudownej starówki.










Po zwiedzaniu udajemy się na lokalny bazar gdzie widzieliśmy bardzo dziwny owoc/warzywo o nazwie Apulia (może, ktoś wie co to jest), potem robimy drobne zakupy a następnie udajemy się pociągiem do Alberobello (koszt 1,10 euro, czas przejazdu 7 minut).


Alberobello nas jednak rozczarowało, poza domkami truli nie ma tu nic ciekawego a miasteczko jest bez duszy i charakteru. Domki tego tupu można spotkać w całym rejonie Apulii, często je mijaliśmy jadąc autobusami  gdzie były rozsiane po wsiach i winnicach, jednak tu jest ich największe zagęszczenie i to jest największą atrakcją.






O ile do Alberobello jakoś łatwo udało nam się dostać, to wyjechać stąd było ciężko. Jedyny autobus do Monopoli firmy Cotrap jeździ tylko sobie wiadomym rozkładem kilka razy dziennie, przy czym rozkład z ineternetu jest nieaktualny i nikt w całym miasteczku nie był stanie nam pomóc. Powrotne autobusy do Monopoli miały być o 14-tej (nie przyjechał, nie aktualne) i o 15.30 (ten się pojawił), bilet kosztuje 2,80 euro. Po około godzinnej jeździe wysiadamy w Monopoli, robimy zakupy i wracamy na nasz kemping autobusem miejskim. 

Na następny dzień udajemy się autobusem miejskim do Capitolo do parku wodnego Acquapark Egnazia. Cena za dorosłego i dziecka powyżej 140 cm to 22 euro za osobę. Na stronie internetowej parku są kupony zniżkowe po 5 euro, które można wydrukować. Zostawiliśmy tam nasze nastoletnie dzieci, a sami poszliśmy na piwo. Dzieci jednak nie były zachwycone, park ze słabą liczbą atrakcji i nie warty swojej ceny. No to wracamy przechodząc całe Capitolo plażami, czasem się kąpiąc w otwartym morzu. Plaże nawet ładne, choć miejscami bardzo wąskie. Czasem też w wodzie są jakieś zatopione budowle. Następnie w autobus i na nasz kemping.






Na następny dzień wracamy. Autobus miejski według niedzielnego rozkładu jeszcze jako tako kursuje, ale pociągi regionalne w niedzielę pomiędzy Monopoli a Bari to są ze 2 dziennie. Na szczęście kupiliśmy wcześniej przez internet bilety na intercity (na plus zakupu biletu przez internet było to, że dzieciaki w wieku do końca roku w którym kończą 14 lat, jechały gratis), żeby można było jeszcze coś zjeść w Bari i trochę powłóczyć się po mieście. Pyszna kawa w Monopoli, jedzenie i ostatnie piwko w Bari, metro do stacji Europa i spacer na lotnisko. Fajnie było. Mam czasem w zwyczaju wracać w fajne miejsca, Apulia jest właśnie do powtórzenia bo czuję trochę niedosyt.

I tak brzmiała relacja z tego wyjazdu zamieszczona na fly4free na świeżo po wyjeździe, bo wrzucałem ją 11 lipca 2016 r.

Mam jeszcze małą, prywatną prośbę. Z licznika wyświetleń tego bloga wynika, że parę osób na niego rzuciło okiem i mam nadzieję, że nie były to tylko buszujące po dziwnych zakamarkach sieci boty. Drogi czytelniku, jeśli już dotarłeś na sam koniec Internetu, czyli właśnie w to miejsce, proszę zostaw jakikolwiek komentarz, co do tych moich kilku słów zamieszczonych w kilkunastu postach. Z góry dziękuję.



<<<< poprzedni wpis                                                                                              następny wpis>>>>



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kijów, Przedwiośnie 2017

Wiosenny Santander 2017

Ferie na Malcie 2017